Lubicie czytać
grube książki? Interesuje Was historia Warszawy? Jeśli tak, to chciałbym Wam polecić
jedną z najciekawszych powieści, jakie ostatnio czytałem – „My z Marymontu”
Ryszarda Liskowackiego. Opowiada ona o przygodach pięciu chłopców z Marymontu,
którzy mieli po 10 lat kiedy, zaczęła się wojna.
Michał
Lisowski- syn oficera który w roku 1939 poszedł wraz z wojskiem walczyć, a
później trafił do obozu w Oflagu - był urodzonym przywódcą. Dał pomysł na
założenie małej grupy konspiracyjnej o nazwie „Zemsta”, do której należeli jego
najlepsi koledzy ze szkoły: Antek Gołąb, Tytus Majewski, Wojtek Wiśniewski,
Roman Szlendak. Chłopcy w bardzo młodym wieku wstąpili do konspiracji; mieli zaledwie
10 lat i byli w 4 klasie podstawówki.
Książka
Liskowackiego dzieli się na 3 części pt.
„My z Marymontu”, „Z zielonych ulic na barykadę” i „Wracamy do domu”. Pierwsza
część opowiada o akcjach konspiracyjnej grupy „Zemsta”, a później o ich
wyczynach w oddziale szarych szeregów „Zawiszacy”.
Akcja drugiej części opisuje wydarzenia związane z powstaniem warszawskim, podczas którego
chłopcy zgubili swój odział i przystąpili indywidualnie do różnych oddziałów i
gdzie po raz pierwszy w życiu poznali prawdziwy smak wojny. Dołączają do nich
nowi koledzy. Józio Piekarzyk, który po śmierci ojca na publicznej egzekucji
pragnie go pomścić i desperacko szuka kontaktu z powstańcami. Drugim kolegą był
Tolo Marzec, który przed wojną miał „ręce w smole” i „chce odkupić swoje winy”.
W trzeciej części cała ludność Warszawy zostaje wygnana.
Chłopcy nawiązują kontakt z partyzantką. Pod koniec wojny wszyscy wygnańcy
wracają do miasta gruzów. Zaczyna się nowe życie.
Książka
bardzo mi się podobała. Ciekawie było przeczytać jak dzieci w moim wieku
walczyły o ulice Warszawy, którymi dzisiaj możemy się swobodnie się poruszać.
Warto czasem docenić co ma się w życiu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz